Blog

Dziennik pokładowy pewnego samochodu.

Powrót do bloga RSS

Znów zapadłem w nią jak w toń...

2012-03-06

Z moją wisienką to jest tak, że gdy jej nie widzę, nie jeżdżę, nie zajmuję się stroną to nie brak mi jej bardzo. Właściwie to dochodzę do wniosku, że nawet jej nie potrzebuję. Jednak przyszła zima i okazało się, że może warto mieć dwa samochody, szczególnie gdy ten drugi jest na gaz.

Zacząłęm znowu jeździć Nissanem Cherry. Prawie codziennie i w dodatku do pracy. Jeździłem do pracy dwudziestosiedmioletnim samochodem z uszkodzonym zawieszeniem. I stało się. Znowu poczułem to coś, czego nie daje mi nowszy o ponad dwadzieścia lat mitsubishi.

Wisienka jest jak stare dżinsy. Dla kogoś z boku nie wydaje się niczym specjalnym, ale na mnie leży jak ulał. Oglądałem ją sobie i właściwie z każdym jej elementem jest związana jakaś historia (wiele z nich jest opisanych w tym dzienniku, ale jeszcze więcej zdarzyło się zanim zacząłem prowadzić zapiski).

Czuję, że każdego dnia zbliża się moment, gdy będę musiał się z nią rozstać i może dlatego tak cieszę się z tych ostatnich chwil.

Komentarze zostały wyłączone.
Jeśli pragniesz podzielić się uwagami dotyczącymi tego wpisu (za co będę bardzo wdzięczny) zapraszam na stronę kontaktową.