Blog

Dziennik pokładowy pewnego samochodu.

Powrót do strony głównej RSS

2007

2007-12-30Problemy z piciem

Wisienka miała problemy z nadużywaniem paliwa. Potrafiła za jednym razem zaciągnąć tyle, że odbijało się to czkawką na drodze a nawet raz zmusiło nas do przeczekania aż jej czkawka minie i będziemy mogli jechać dalej.

Wziąłem więc nissanka w moje ulubione miejsce gdzie sobie przy niej grzebię, zajrzałem do Haynesa i powoli eliminowałem: kable wysokiego napięcia w porządku, akumulator ok, napięcie dochodzi do cewki, to może cewka? Cewka była w porządku, ale niestety musiałem ją wymienić bo moja zabawa w skręcanie i rozkręcanie spowodowała urwanie bieguna. Pozwoliłem sobie ją rozebrać. Fantastyczny widok – całość w środku jest zalana olejem nieprzewodzącym prąd i w dodatku wyglądała jak nowe. Kurde nikt nie kumał tego, że można się fascynować blachą zalaną w oleistej mazi :-/

No skoro cewka jest w porządku to zostaje tylko jedno – kopułka i palec rozdzielacza. Najpierw myślałem, że wystarczy oczyścić, ale okazało się, że chyba trzeba wymienić. Koszt to tylko 20 pln + 7pln (palec). Oczywiście jest gorzej wykonane niż oryginał, no ale nowe i działa.

skomentuj

2007-11-11Mały zakup - wielka radość

Filtr powietrza. Drobiazg za który zapłaciłem 19 PLN w Arpolu w połączeniu z nowymi przewodami japońskimi (75PLN) spowodowały, że nagle na gazie jeździ sie tak dobrze jak na benzynie.

Dzięki świeżemu powietrzu mogłem tak wyregulować gaz, że na piątce, przy 1500 obr/minutę przyspiesza! Na światłach już się nie dusi a i na 95oktanach mniej cierpi z powodu zalewania się na światłach. Filtr powietrza to potęga jest i basta!

skomentuj

2007-10-29Bo każdy pijak to złodziej

Pozostawiwszy w samochodzie kilka pięknych butelek domowego wina sam w pewien sposób przyczyniłem się do gwałtu wykonanego na mojej ukochanej wisience.

Nieznani sprawcy, z pewnością pijaki i na pewno złodzieje włamali się do czarnego auta pozbawiając mnie pysznego napoju oraz dwóch wspaniałych śpiworów. Pozostawili za to radio (kaseciaka to nikt nie chce), materac i kilka innych drobiazgów w sumie bez większej wartości.

Źli ludzie nie dosyć, że uszkodzili mi drzwi (2h przyjemnej zabawy z wisienką i udało się przywrócić zamek do działania, z czego jestem dumny) to jeszcze prawdopodobnie spożywali napoje wyskokowe w wisience. Pięści się zaciskają gdy wyobrażam sobie dwóch czy więcej meneli siedzących w nissanie i pijących wino. Na szczęście nie podróżowali nim.

komentarzy:2

2007-10-14Talizman wisienkowca

Mam taki zwyczaj, że zawsze noszę przy sobie kluczyk od wisienki. Nawet pierwsze pół tego roku, pomimo iż wisienką nie jeździłem, cały czas miałem go przy sobie.

Niestety, niedawno mi zginął. Po kilkunastu latach po prostu zawieruszył się :-(. Koszt nowego jest niewielki (25PLN), ale to już nie to samo...

Klucz od wisienki

skomentuj

2007-09-13Cichy wielbiciel ;-)

Pewnego pięknego dnia, w czasach gdy wisienka nie była używana, znalazłem za wycieraczką karteczkę:

Jestem zainteresowany kupnem tego samochodu. Tel.....

Początkowo bardzo sie ucieszyłem. Wisienka się komuś spodobała? Szybko sięgnąłem za telefon i zadzwoniłem, ale niestety nieskutecznie - telefon milczał. Więc wysłałem krótkiego SMSa z treścią mniej więcej taką:

Dziękuję za zainteresowanie, niestety samochód nie jest na sprzedaż.

I to było zgodne z prawdą - ten samochód jest dla mnie więcej warty niż dla jakiegokolwiek innego maniaka więc raczej szanse na korzystny interes są niewielkie.

Ale z czasem zaczęło mnie to gryźć. Czemu ta kartka była wydrukowana? Mało spontaniczne zachowanie. No i jak to - nie wiedzieć co to za samochód? Tak jakby to była produkcja seryjna. Zadzwoniłem. Odebrał jakiś zagubiony pan, mówiąc, że to jest telefon syna i aktualnie go nie ma. Wytłumaczyłem sprawę, a wtedy jegomość wyjaśnił mi o co chodzi i rozwiał wszelkie wątpliwości.

Kolesie zajmowali się skupem starszych nieużywanych samochodów. Moja wisienka spełniała obie te zależności. To mnie tamtego dnia przekonało, że najwyższy czas zrobić coś z autkiem. Więc zrobiłem :)

skomentuj

2007-08-29Wahaczy się nie spawa

Wcale nie jest łatwo znaleźć kolesia, który z radością (w dodatku za niewielkie pieniążki) chciałby zakonserwować podwozie w dwudziestokilkuletnim autku. Na szczęście znalazłem jednego Pana, który powiedział, że za pięć stów mi wymieni część podwozia, oczyści i pokryje warstwą konserwującą. Jak powiedział, tak zrobił i po prawie miesiącu (a był to mniej więcej kwiecień) odebrałem wisienkę. Jeszcze tego samego dnia na przeglądzie diagnosta uświadomił mnie, że wahaczy się nie spawa i moja wisienka przeglądu nie przejdzie (a właściwie przejedzie).

Sam poniekąd byłem winny tego stanu rzeczy, bo zwróciłem się do majstra by zabezpieczył wahacze, ale nie zdawałem sobie sprawy z tego, że spawanie zwiększa kruchość materiału i pomimo iż dodatkowa blacha wzmocni konstrukcje to miejsce spawane i okolice, nigdy nie będą już tak mocne jak kiedyś. A mechanik powinien to wiedzieć. Inaczej mówiąc chłopak się narobił a wyszło gorzej niż było.

Moje stare wahacze

Nie pozostało zatem nic innego jak znaleźć zamienniki. Pierwsza myśl - może eks posiadaczka wisienki będzie coś dla mnie miała? Niestety jej wahacze do niczego się nie nadawały. No to może allegro? Trafiłem na sprzedawcę, który nie był zbyt szybki, ale za 200 PLN sprzedał mi parę używanych wahaczy. Gdybym nie był doświadczonym wahaczo-specjalistą bym dzisiaj z nimi pomykał, ale ponieważ zostałem uczulony na spawanie odrzuciłem i tą propozycję. Wahacze były spawane, ale całkiem nie źle operacja ta została ukryta.

Rozterki mną targały, bo nowe wahacze to prawie 900 PLN, aż nagle trafiłem na sklepik, gdzie koleś mi zaoferował wahacze za niecałą stówę! Szybko zamówiłem i już po kilku dniach przyszły wahacze. Nawet ich nie otworzyłem. To były wahacze do przedniego zawieszenia, które są dużo prostsze i ... tańsze :)

Tym razem jednak sprzedawca sprawdził dokładnie i znalazł interesujące mnie wahacze po 310 pln sztuka (+28 za kuriera). Cały tydzień gryzłem się z tym, aż w końcu w połowie czerwca się zdecydowałem. No w końcu za tą cenę niektórzy sprzedają całą wisienkę :-) Oto wyjątkowy widok - para nowych wahaczy do Nissana Cherry N12:

Wahacze nówki prosto ze sklepu

Teraz wystarczyło je tylko zamontować (100 PLN) przy okazji naprawiając ręczny oraz wymieniając osłonę na przegubie (70 PLN). I tym sposobem wisienka na początku lipca zaliczyła przegląd (161 PLN) przejeżdżając w ciągu sześciu miesięcy sto kilometrów(między Toruniem a Bydgoszczą).

Oczywiście po tak długim oczekiwaniu nie sposób było wisienkę pozostawić na parkingu. Autko powinno co pewien czas być ruszane, więc jeździłem sobie czasami zupełnie niepotrzebnie. Moja radość skończyła się na początku sierpnia kiedy to mili Państwo skasowali mnie na 264 PLN za OC i zostałem nieco pozbawiony nadmiaru gotówki.

skomentuj

2007-05-01Leczenie przez amputację

W wisience pojawił się złodziej prądu. Gdy pewnego dnia, po tym jak dwa tygodnie wisienka stała nieruszana, akumulator nie miał nawet siły zapalić lampkę od radia pomyślałem, że to po prostu mrozy go załatwiły. W domu przeżyłem lekkie zdziwienie gdy woltomierz obwieścił 0.9V. Po tym jak trochę odmarzł przeszedł do 5V (bez ładowania). Ale to i tak tzw. głobokie rozładowanie, które często przekreśla nawet nowy(taki jak mój) akumulator.

Przez tydzień opiekowałem się nim ładując małym prądem. Wrócił do 12V i do wisienki.Gdy kilka dni później moje cherry zapaliło ucieszyłem się jak dziecko. Jak się okazuje przedwcześnie.

KIlka dni później akumulator znowu nie miał siły zapalic nawet diody. Znowu napięcie koło 1V. Dosyć miałem pożyczania prostownika i sam kupiłem prosty za 25pln. Tym razem już mniej ostroznie ładowałem go z przerwami przez tydzień aż wrócił do mocnego 12V. Wisienka zapaliła od pierwszego kopa (ach jak ja to lubie). Ale tym razem nie zostawiłem akumulatora tak jak poprzednio. Chciałem się upewnić czy nie jest winna wisienka. I okazało się, że coś pobiera 0,3A nawet gdy auto jest wyłączone. Dzięki Haynesowi poszukiwania nie trwały długo. Winny był alternator.

Ów alternator był właśnie ostatnim moim zakupem, montowany za grube 30 + 40 pln. Był to co prawda model mitsubishi, ale został pobrany z cherry, które akurat na kłopoty z prądem nie narzekało. Zwróciłem się zatem do elektryka, który montował to cudo o pomoc i radę. Razem tak radziliśmy i doszliśmy do wniosku, że właściwie to po co dwa razy jest plus w alternatorze? W zupełności wystarczy jeden! Gdy jednego z nich odłączyliśmy.. no właściwie to odcieliśmy... prąd przy postoju przestał znikać a co najważniejsze alternator nadal ładował.

Gdzieś w głowie kolebie się myśl, że w jakimś celu ten kabel był, ale prawdopodobnie inżynierowie Mitsubishi mieli inną wizję niż ich koledzy z Osaki. Prawdopodobnie.

Schemat połaczeń istalacji elektrycznej do alternatora

skomentuj

2007-03-15Czy stare samochody są ekologiczne?

Stary samochód pali przeciętnie 2-3 litry paliwa na 100 km więcej od nowego, puszcza w ziemię rdzę, kropi ją cieknącym olejem i innymi płynami. A jednak, moim zdaniem, to nowy samochód więcej szkodzi przyrodzie...

Dzieje się tak dlatego, że niestety nadal recykling samochodów kuleje. Owszem, nasze rodzime szroty robią wszystko by każda śrubka miała "drugie życie", ale nie zawsze się to udaje. Ponadto wyprodukowanie nowgo samochodu to niemały wydatek energetyczny. Wybór - czy kupić nowy samochód czy naprawiać stary - znaczy czy obciążyc przyrodę kilkudzięcioma litrami paliwa wypalonymi dodatkowo i pewnie litrem oleju oraz częściami koniecznymi do naprawy czy zwalić na przyrodę ciężar wyprodukowania kilkuset kilogramów nowego auta i złomowania kilkuset kilogramów starego samochodu.

Oczywiście cała sprawa jest względna - jeśli ktoś podróżuje bardzo dużo, a jego stary samochód jest w naprawdę słabym stanie, ekologia stanie po stronie zakupu nowego.

Ja tymczasem nadal brnę w naprawianie mojej wisienki (aktualnie podwozie) i zakup nowego auta w ogóle mnie nie rajcuje. A tak naprawdę to ekologiczne są tylko rowery, pojazdy zasilane bateriami i spacery.

skomentuj

2007-02-10Części do wisienki są... drogie

Z jednej strony porównując ceny nowych części do Nissana Cherry z nowymi cenami dodatków do innych popularnych samochodów różnice są niewielkie i można podejrzewać, że tytuł wpisu jest bzdurą. Mało tego - na szrotach części od wisienki bywają droższe niż do Golfa czy innego bardziej popularnego autka. Sprzedawcy tłumaczą to słabym popytem (Panie, tymi częściami to nikt nie jest zainteresowany).

Z drugiej jednak strony, całą Wisienkę (czasami nawet na chodzie) można kupić za śmieszne pieniądze. Dostajemy w zamian pełno części, dzięki którym możemy spokojnie omijać sklepy motoryzacyjne i mechaników.

Co ciekawe zyskują na tym również sprzedawcy wisienek, którym właściciele szrotów nie oferują żadnej ciekawej forsy. A oni sami mają pewność, że chociaż część ich samochodu będzie gdzieś tam "żyła".

Dodatkowo dzięki temu, że można porozmawiać z poprzednim właścicielem kupujący ma większą pewność co do stanu faktycznego części no i jest ta radość z grzebania przy samochodzie.

Sam kupuję części do auta zazwyczaj bezpośrednio od byłego właściciela. Większość części, których użyłem do remontu pochodziła z trzech innych samochodów. Dwa lata temu kupiłem auto na części i tu w sumie zaliczyłem porażkę, bo przez moją opieszałość w końcu rodzice Adiego zawieźli wisienkę na złom i z całego samochodu został mi tylko wyłącznik wentylatora z chłodnicy. W tym tygodniu za to razem z ojcem sympatycznej ex-wisienkówy wyjmowałem silnik 1.3 i kilka mniejszych części (w tym alternator!) z jej Nissana. Najdroższe w tym zakupie będzie lakierowanie i części do pewnego Mitsubishi, którym przywiozłem nie-tak-ciężki jak się wydawało silnik i którym zawadziłem o śmietnik...

Nissan bez silnika

skomentuj

2007-01-04Nowy rok - nowe możliwości

Wisienka staje się pojazdem odświętnym. Bo jak inaczej określić pojazd, który jest używany głównie w weekendy i wakacje? I który przejechał w ciągu roku niecałe 700 kilometrów?

Zgodnie z zasadą - mało jeżdzisz - mało wydajesz - Cherry w tym roku kosztowało mnie trochę ponad 100 złotych miesięcznie. To rekord od czasu prowadzenia pamiętnika!

Zapraszam do podsumowania roku 2006.

skomentuj