Dziennik pokładowy pewnego samochodu.
Powrót do bloga
2004-04-26
Zacznijmy od początku: Ten weekend spędziłem z tomicherrym, gdzie wspólnie rozbieraliśmy doszczętnie wspaniałe eks-autko Pitera. Została goła blacha, która de facto mogłaby być teraz bazą do innej wisienki.
Odwiedziliśmy też Eryka, który właśnie zmieniał stan cywilny.
Wieczorkiem, w niedziele, szczęśliwy ze spędzenia owocnego weekendu, postanowiłem pojechać przez Płock i Włocławek, bo mniej samochodów... ale za to więcej zwierząt. Na przykład sarenka stojąca z boku drogi i wyskakująca przed maskę. Niestety trafiłem ją w głowę, przez co szans na przeżycie nie miała. Straszny widok.
Wisience pekł zderzak i niestety z drzwi pasażera, trochę lakieru odpadło.
Po drodze zabiłem pićest milionów komarów (było ich tak dużo, że przez pierwsze sekundy myslałem, że pada), a potem, by mnie jeszcze bardziej załamać policja mnie zatrzymała za przekroczenie prędkości (85 vs 60 km/h). Na szczęście się zlitowali i mandat odpuścili...
Zawsze jak ode mnie wracasz to cos ci sie stanie a to sarna, a to tlumik. Jakies fatum czy co?????????? Jak tę sarnę załatwiłeś to przynajmniej zabrałeś ze sobą???? Tyle mięcha to na jakieś 2 tygodnie żarcia, do tego skóra pod kominek. Szkoda że święta były 2 tygodnie temu
...prawdę mówiąc byłem w takim szoku, że ani przez chwilę o tym nie pomyślałem. Jedynie zepchnąłem ją z dorgi. Może inny będzie ją smakował. Mi by nie smakowała.....
jakiej karnacji byla sarenka?:)jesli bledsza niz zwykle bywaja sarenki (tu nalezy wziac poprawke na fakt zejscia biednej sarenki...nieco bledsza byc musiala...;-), to moglabym to byc ja na ten przyklad!!nieopodal wloclawka toc pomieszkuje a i po lesie biegam czesto...!pfff...ale prosze sie nie martwic, to nie bylam ja...dlatego pokim zywa pozdrawiam i o samopoczucie pytam czym predzej...;-))
Komentarze zostały wyłączone.
Jeśli pragniesz podzielić się uwagami dotyczącymi tego wpisu (za co będę bardzo wdzięczny) zapraszam na stronę kontaktową.