Dziennik pokładowy pewnego samochodu.
Powrót do bloga
2004-09-17
Po ponad 12 latach przebywania w Polsce wisienka wyruszyła za granicę. Jako, że w tatrach ślubowałem została na tą okoliczność pięknie przybrana i z działającym klaksonem wiozła nas przez tatrzańskie wsie.. No a potem... Słowacja! Pomimo symbolicznego wycieku płynu z pompy wody bezproblemowo pięła się pod górę, zjeżdżała malowniczymi serpentynami...Przebyła z nami ponad 2 kkm. Tylko coś dużo paliła (ok 10l/100 km).
Dopiero w drodze powrotnej skumałem, że silna woń niespalonego gazu może jest związana z rozregulowanym gazem. Szast prast, mała regulacja i autko ekonomiczniejsze się stało.
W Słowacji bardzo droga jest woda destylowana przez co koszt wycieczki jesli chodzi o materiały eksploatacyjne był koło 15pln.
Ponadto przed ślubem kupiłem pastę polerską "tempo" x2 po 8 pln sztuka i czarną paste do plastików (8pln). Wiśnia wyglądała świetnie!
Komentarze zostały wyłączone.
Jeśli pragniesz podzielić się uwagami dotyczącymi tego wpisu (za co będę bardzo wdzięczny) zapraszam na stronę kontaktową.